piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 1

365 dni przed

*KIM*

   Patrzę przez oko w swoim pokoju, to ostatni raz. Nigdy więcej nie zobaczę tego pięknego parku,  w którym potrafiłam przesiadywać godzinami. Pamiętam każą minutę spędzoną w tamtym miejscu. Czuję jak pojedyncza łza spływa po moim policzku, szybko wycieram ją, po czym chwytam za rączkę od walizki i wychodzę z opustoszałego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Schodzę na dół, cały dom obrócony jest do góry nogami, co wcale mnie nie cieszy. Zostawiam walizkę przy ścianie, by móc założyć buty i kurtkę.
- Czy to twoja ostatnia walizka Kim? – pyta mnie tata, chwytając za nią, na co ja jedynie potakuje. Nie jestem zadowolona z tego, że wyjeżdżamy z Hollywood na stałe. Powoli wciskam buty na stopy i starannie je zawiązuje. Wkładam kurtkę, zapinając zamek, po czym zawijam szalik wokół szyi, ponieważ nie jest dzisiaj zbyt ciepło. Ostatni wdech podczas, którego rozglądam się po domu. „Do widzenia” szepczę niesłyszalnie, spuszczając głowę w dół i wychodzę. Tata pakuje pozostałe trzy torby do ogromnego vana, którym mamy dojechać na lotnisko. Moja mama i siostra siedzą już w nim. Powolnym i mało śmiałym krokiem podchodzę do samochodu i otwieram jego drzwi, wchodząc do środka. Przypinam pas i siadam wygodnie tuż obok dziesięcioletniej siostry. Jest zadowolona, że będzie mogła być w nowym kraju, mieście, jednak ja nie widzę pozytywów.


- Kimberly rozchmurz się, wszystko się ułoży- moją mama jest bardzo pozytywna, ogromnie ją kocham, potrafi mnie zrozumieć, lecz na wyprowadzkę nie ma niestety wpływu. Uśmiecham się do niej jedynie, po czym wkładam słuchawki na uszy i puszczam moją ulubioną piosenkę zespołu Coldplay. Wyruszamy, za godzinę będziemy na lotnisku. Droga mija bardzo spokojnie, patrzę przez szybę i żegnam się z miejscami, do których nie wrócę zbyt szybko. Jeden jedyny przystanek będzie u Tess. To moja najlepsza i raczej jedyna przyjaciółka. Nasze pożegnanie nie będzie najłatwiejszą sprawą w moim życiu. Gdy podjeżdżamy pod jej dom, stoi już przed nim z założonymi rękoma. Wysiadam z auta, dając znak rodzicom, że nie potrwa to długo i zaraz wrócę. Podchodzę do Tess, a ona przytula mnie z całej siły. Czuję jak zbierają mi się łzy, a nie chcę płakać. 
- Będę dzwonić do ciebie prawie codziennie- mówię, kiedy odczuwam, że ściska mnie coraz mocniej. Odrywamy się od siebie i stoimy wpatrując  się we własne łzy. Uśmiecham się ciepło starając zakryć smutek, który ogarnia mnie na samą myśl o takiej długiej rozłące. 
- Kimmy, poznaj nowych ludzi i pamiętaj, o żadnej nowej przyjaciółce nawet nie chce słyszeć! - obydwie zaczynamy się śmiać. Cała Tessa, nawet w najgorszej sytuacji znajdzie coś, co można obrócić w żart, będzie mi jej brakowało.
- Nigdy o tobie nie zapomnę, do zobaczenia w wakacje- mówię i  przytulam  ją jeszcze raz. Wracam do auta, ponieważ słyszę rozlegający się głos rodziców. Ponownie zapinam pas i siadam wygodnie, zakładając słuchawki. Macham Tess, gdy odjeżdżamy z podjazdu pod jej domem. Pożegnania zawsze są ciężkie, ale przeżywam je wewnętrznie. Nie lubię okazywać uczuć każdemu, kto zajdzie się obok mnie. The Scientist, piosenka Coldplay rozbrzmiewa w moich uszach i całej głowie, kiedy wpatruję się w pędzące samochody na autostradzie. Chwila mija za chwilą. Pamiętam jak pierwszy raz przyjechaliśmy do Hollywood i wjechaliśmy na tą drogę szybkiego ruchu, tata nie mógł się połapać z powodu dużej ilości pasów. Uśmiecham się sama do siebie, a kolejne wspomnienia powracają jak bumerang. Wchodzimy w skręt, gdzie zaraz można dostrzec lotnisko. Tata zaparkował vana tuż przy wejściu. Wychodzę z pojazdu i rozglądam się dookoła siebie. "Hollywood, będę tęskniła za tobą" mówię cicho, po czym biorę moje walizki i wchodzę wraz z rodzicami i Sky do budynku. W środku jest bardzo przestronnie. Całe pomieszczenie jest przeszklone od góry do dołu. Są to niesamowite rozmiary. Podchodzimy do odprawy, by móc oddać bagaże. Każdą z moich walizek ustawiam na specjalnej taśmie, która po nalepieniu naklejki na torby ruszy do miejsca, w którym wszystko zostanie przewiezione do samolotu. Podchodzę do następnej kolejki, gdzie muszę pokazać paszport, wyjmuję go z mojej niewielkiej  torebeczki, co robię z ogromną precyzją i skupieniem. 
- Dziękuję, może pani przejść dalej, życzę miłego lotu i niezapomnianych wrażeń w Londynie- mówi kobieta uśmiechając się do mnie, na co odpowiadam tym samym jak i cichym dziękuje. Teraz wszyscy wjeżdżamy ruchomymi schodami na kolejne piętro lotniska, skąd mamy dotrzeć do samolotu. 
- Kim, Sky mamy jeszcze trzydzieści minut do lotu, usiądźcie tutaj i poczekajcie, a ja wraz z tatą przyniesiemy coś do picia- mama wskazuje cztery miejsca, przy drzwiach do wyjścia w stronę samolotu. Kiwam jej głową i zajmuję wybrane siedzenie tuż obok siostry. 
- Kim, czy Londyn jest duży?- pyta mnie mała i wpatruje prosto w moje oczy, bardzo tego nie lubię. 
- Nie tak jak Hollywood, ale jest duże- uśmiecham się do niej, podczas gdy rodzice idą z kilkoma butelkami soku jabłkowego. Trzymają się za ręce, i co chwile obdarowują się czułymi całusami. Nie zwracam na to większej uwagi, dobrze, że się kochają i dogadują. Czuję się lepiej niż rano, chociaż trudno mi opuścić miejsce, w którym się wychowałam. Wyjmuję telefon z kieszeni i otwieram instagram. Robię zdjęcie samolotu za szybą, a pod nim umieszczam napis "Żegnaj Hollywood". Przeglądam fotki, które zrobili inni, których obserwuje, Tess, Rihanna, Demi, Crystal, Will, Harry Styles po chwili zastanawiam się nad tą osobą... jest bogaty, ma to co chce, ale ciekawe jaki jest naprawdę. 
- Kimberly! Idziemy, słyszysz mnie? - rozlega się głos mamy. Nienawidzę, kiedy mówi do mnie "Kimberly" 
- Tak, idę- krótko odpowiadam, gdy mama szepcze do taty " Co się ostatnio dzieje z tą dziewczyną?"
Jednak ignoruję to. Idę wraz z tłumem ludzi do latającej maszyny. Gdy wchodzimy na pokład, wraz z jedną ze stewardess odszukujemy nasze miejsca. Siadam wygodnie, zaraz przy szybie. Wyglądam przez  niewielkie okienko. Skrzydło samolotu jest ogromne. Poniżej widzę jak pakowane są nasze walizki do luku bagażowego. 
- Spójrz Sky- wskazuję palcem przez okno. Mała uśmiecha się, ale jej mina nie jest wesoła. 
- Co się dzieje? Nie bój się wszystko będzie dobrze- przytulam siostrę by dodać jej trochę otuchy. Boi się latania samolotem, odkąd zobaczyła katastrofę u nas w Hollywood, w której zginęła jej koleżanka. Ogromnie to przeżyła. Kapitan dzisiejszego lotu zaczyna witać nas na pokładzie, a stewardessy prezentują jak należy korzystać z przedmiotów bezpieczeństwa. Po pięciu minutach całe oświetlenie gaśnie. Zapinam pasy, zakładam słuchawki i próbuję oddać się snu, by móc łatwiej i szybciej znieść lot do Londynu. 
---------------------------------------------zostaw po sobie pamiątkę--------------------------------------------

Notka: 
Dziękujemy za ogromną i niespodziewaną liczbę komentarzy pod prologiem <3 Kochani Kochani! Oto pierwszy rozdział, niedługo zwiastun :) 
Zapraszamy w zakładkę Ask.fm  

9 komentarzy:

  1. Nie no genialny 😍😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie się zapowiada aż chce się czytać dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie się zapowiada aż chce się czytać dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział.
    Ciekawe co dalej.
    Dodaję się do obserwatorów i czekam na next.

    incubus-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Oo bardzo ciekawy rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo fajny ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na następny rozdział :)


    kasia-kate1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń